


Talkin’ all that jazz
Jassmine to 457 metrów kwadratowych znajdujących się dwa piętra pod zbiegiem ulic Wilczej i Koszykowej. Przestrzeń tę wypełnia dźwięk, a konkretniej rzecz ujmując jazz… nie rozumiany jednak przez pryzmat którejkolwiek gatunkowej definicji.

Bo jazz to nie to, co grasz ale jak grasz - co lata temu stwierdził wybitny amerykański trębacz i kompozytor, Lester Bowie. Żeby coś grać potrzebny jest tymczasem człowiek i instrument, wspólnota ludzi skupionych na słuchaniu i zestaw nagłośnieniowy za sprawą, którego dosłyszy się każdy najdrobniejszy niuans -

specyficzny, indywidualny strój kontrabasu i osobne napięcie membrany werbla, euforyczny, przyspieszony oddech i skupiony, zdeterminowany skurcz mięśnia (sercowego), pojawiający się na twarzy uśmiech i łzę spływającą cicho po policzku.

To właśnie jest jazz - muzyka, w której wybrzmiewa przyszłość, odbija się teraźniejszość i zapowiadana jest przeszłość - dźwięk, który skupia ludzi, obnaża człowieka i płynie z instrumentu. To właśnie on zajmuje nas w Jassmine - przestrzeni, która jest nieporównywalnie większa niż te rzeczywiste 457 metrów kwadratowych.
